Długo zastanawiałam się czy pisać tego typu posty. Nie testuje ogromnych ilości kosmetyków. Nie jestem wizażystką, więc nie mam pokaźnej powiększającej się kolekcji. Stwierdziłam jednak, że ten blog jest też dla mnie. Myślę, że miło mi będzie w grudniu podsumować cały rok.
W styczniu, wróciłam do używanych przeze mnie produktów jakiś czas temu. Są w nich też dwie nowości, ale poza tym to moje ponowne "odkrycia".
Może najpierw napiszę o mojej pielęgnacji + podkładzie.
W styczniu testowałam korektory z paletki wibo. Nie było mi więc potrzebne mocne krycie. Wróciłam do swojego podkładu z serii AA o satynowym wykończeniu, w kolorze jak zawsze Ivory. Po zmieszaniu z moją nowością- białym podkładem był w idealnym kolorze. Cenię go za wykończenie i trwałość, która na mojej przesuszonej cerze utrzymuje się do 10 godzin w idealnym stanie.
Drugą rzeczą wartą uwagi jest nowo wypuszczone serum do włosów od Pantene. Dostałam je otwierając grudniowego Beglossy. Naprawdę ładnie wygładza nasze włosy. Ma fajny skład i przyjemnie pachnie.
Ostatnią rzeczą z pielęgnacji jest olej kokosowy. Szukałam go bardzo długo i jestem z niego bardzo zadowolona. Myślę, że pojawi się o nim osobny wpis. Niewątpliwie zasługuje on na uwagę.
Jeżeli chodzi o kolorówkę, wygrywa u mnie baza pod cienie marki Inglot. Nie jestem fanką baz pod cienie. Nigdy nie czułam takiej potrzeby bo cienie i tak ładnie trzymają się na moich powiekach. Przyznam jednak, że komfort podczas używania jej jest zdecydowanym +.
Kolejną rzeczą jest pomada do brwi również od Inglota. Nadal nie potrafię w 100% uzyskać efektu o jaki mi chodzi, ale jej trwałość to jak wygląda na mojej skórze po 15 godzinach a często też po siłowni jest niesamowite.
Chciałam wspomnieć również o klasycznej beżowej, nie białej kredce firmy Manhattan na linię wodną. Gdy rano wykonuję swój makijaż często mam przekrwioną linię wodną. Pomaga ona mi na cały dzień zapomnieć o ukrwieniu.
Czwartą z kolei rzeczą jest tusz z Miss Sporty. Bardzo ładnie rozdziela on moje rzęsy. Przy nałożeniu dwóch warstw dają fajny efekt. Co prawda, nie wytrzymuje on całego dnia bo trochę się kruszy po około 10 godzinach, ale nie wymagajmy cudów od tuszu za 10 zł.
Ostatnim ulubieńcem jest paletka Benefit: World Famous Neutrals. Która ma już swoją recenzje na blogu jeśli jesteście jej ciekawe kilknijcie tutaj.
Mam nadzieję, że moi ulubieńcy przypadli wam do gustu. Jaki jest wasz styczniowy must have ?
Żadnego z Twoich ulubieńców nie znam, a u mnie w styczniu wiele perełek kosmetycznych :) Ostatnio mam szczęście i trafiam na dobre produkty.
OdpowiedzUsuńNo proszę kto by pomyślał, że podkład A A może być tak dobry :) ja podobnie jak Ty jestem ogromną fanką tuszu Lovely :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńciekawi ulubieńcy. a olej kokosowy to podobno i w kuchni znajdzie zastosowanie i w kosmetyce ;)
OdpowiedzUsuńMoje włosy uwielbiają olej kokosowy :)
OdpowiedzUsuńNapisz o oleju kokosowym:). Jestem ciekawa Twoich spostrzeżeń. Wiem, że nie na każdych włosach się sprawdzi, ale podobno jest idealny do wykonywania demakijażu.
OdpowiedzUsuńOlej kokosowy to mistrzostwo natury :) Sama nie wiem, czy wolę je szamać czy używać ;)
OdpowiedzUsuńZnam tusz, jest identyczny jak Lovely :)
OdpowiedzUsuńTakże uwielbiam olej kokosowy! :D To najlepszy olej dla moich włosów :)
OdpowiedzUsuńZnam jedynie pomadę do brwi z Inglota ;)
OdpowiedzUsuń